Giełda ładunków tańsza niż software biurowy
W czasie, gdy polskie firmy przepłacają za oprogramowanie, giełda ładunków wydaje się jedną z niewielu dobrych inwestycji. Aż jedna piąta budżetu działów IT rodzimych firm, nie tylko transportowych przeznaczana jest na oprogramowanie. W ciągu roku w związku z tym wydaje się mniej więcej 8 tys. na jednego użytkownika licencjonowanych systemów informatycznych.
Kosztująca średnio o połowę mniej giełda ładunków może wydawać się inwestycją na tym tle kosztowną. Jednak zwroty jakie przynosi mogą być kluczowe dla działań firm transportowych. Giełda transportowa, za sprawą informacji jakich dostarcza, może bowiem znacząco wpłynąć na przyrost zysków firm działających w branży TSL.
Przy czym giełda ładunków to nie unikalny interfejs opatentowany przez jedną firmę, tylko wcielona w życia idea pośredniczenia między przewoźnikami a załadowcami, którą w różnych odsłonach posługuje się na arenie europejskiej kilka firm IT. Oczywiście nawet podmioty transportowe nie mogą zrezygnować z podstawowego choćby software’u biurowego.
Giełda ładunków służy przy tym często jako narzędzie dodatkowe, które jest wykorzystywane w przypadku problemów firm przewozowych w postaci choćby pustych przebiegów, a część oprogramowania biurowego stosowanego w tych samych firmach jest najzupełniej zbędna. Poza Polską podobna sytuacja panuje w Wielkiej Brytanii oraz USA, gdzie nie wykorzystuje się aż jednej czwartej posiadanego przez firmy oprogramowania.
Tańsza i bardziej praktyczna niż software biurowy giełda ładunków jest dziś obecna w każdej większej firmie transportowej i większość mniejszych podmiotów.